Ułatwienia dostępu

III Europejskie Spotkanie Młodzieży

Poznań 18 – 25. 09. 2011

 

Dnia 25 września dobiegła końca tygodniowa wymiana polsko-niemiecka , tym razem mająca miejsce w naszym pięknym mieście - Poznaniu ,). Dwunastu uczestników zza zachodniej granicy przyjechało do stolicy Wielkopolski, aby zwiedzać, ukulturalniać się, integrować oraz przede wszystkim dobrze bawić!

Aby przybliżyć po krótce szczegóły, wypada zacząć od niedzieli – czyli pamiętnego wieczoru, kiedy zjawili się nasi goście. Około godziny 20.00 zebraliśmy się wszyscy (Polacy) w holu głównym, dworca PKP, a następnie, grupą, udaliśmy się na wyznaczony peron, w celu powitania przyjezdnych. Wieczór należał do rodzin.

W poniedziałek powoli się rozkręcaliśmy. Trzeba było przestawić myślenie i mówienie na język niemiecki/angielski i udać się z naszymi przyjaciółmi na lekcje (!). Wcześniej jednak przywitała nas P. Dyrektor, zaśpiewał nam chór szkolny a także zatańczyliśmy poloneza. Po niedługim czasie wolnym spotkaliśmy się w Arenie, gdzie po raz kolejny nas witano, ponieważ było to oficjalne otwarcie lll Europejskiego Spotkania Młodzieży w Poznaniu, którego atrakcje urozmaicały nam dalszą część tygodnia.

Wtorek niósł ze sobą zwiedzanie Starego Miasta oraz wieczorny koncert muzyki chóralnej (zawierający występ „Vigilamusa”).  Po zakończeniu, mimo iż było dość późno, grupami „krążyliśmy” jeszcze po mieście. Naszej wymianie towarzyszyła również, niemniej sympatyczna, wymiana francuska.

Następnego dnia zabawa zaczęła się na dobre, chociaż prawdę mówiąc od pierwszej chwili było bardzo miło, a czas zagospodarowany był w dużej mierze ciekawie, choć dysponowaliśmy zbyt małą ilością wolnych godzin. Jednakowoż wieczorami przeważnie udawało nam się uszczknąć coś dla siebie – np. na wspólne wyjście. W tenże środowy poranek wybraliśmy się z naszymi gości na wybrane przez nich zajęcia sportowe. Mianowicie: siatkówka, streetball, piłka nożna oraz tenis stołowy; uważam to przedpołudnie za udane. Późnym popołudniem, nad Maltą, wysłuchaliśmy koncertu grup grających różne rodzaje muzyki rozrywkowej (hip-hop, rock itd.). Osobom posiadającym specjalną, VIP-owską akredytację zapewniono również posiłki.

Czwartek = Toruń, ściślej mówiąc: wczesny wyjazd, kilkugodzinna podróż (baaardzo wesoła i kreatywna –tworzenie rymowanych „wierszy” i masa śmiechu) oraz wiele interesujących obiektów do zwiedzania. W muzeum piernika mieliśmy okazję zrobić własne i zabrać je jako pamiątkę do domu (nie smakowały jak prawdziwe, mówiono wręcz, że nie powinniśmy ich jeść, choć nie zawierały bodaj jedynie spulchniaczy). W Domu Kopernika odrobinę powiało nudą, choć oczywiście nie można wyobrazić sobie zwiedzania tego miasta, bez rzeczonego mieszkania wybitnego astronoma oraz eksperta z innych dziedzin naukowych (interesował się również medycyną, stąd w jego domu pijawki – niem. Blutegel). Orbitarium i planetarium także były fascynujące, choć na seansie, co niektórym, zdarzyło się przysnąć ,). Między zwiedzaniem zjedliśmy obiad (szwedzki stół), więc można było uzupełnić straty energii według zapotrzebowania i apetytu. Toruń jest naprawdę pięknym miastem, do którego zwiedzenia serdecznie zachęcam, tym bardziej, iż nie znajduje się zbyt daleko od P-nia. Nas (a przynajmniej część  z nas) urzekła sporych rozmiarów starówka, na dodatek bez ruchu samochodowego oraz kunsztowne architektonicznie i zadbane budynki, czyste i przestronne centrum.

Niezmęczeni po czwartku, a wręcz, jak zwykle, naładowani nową energią, skierowaliśmy kurs na piątkowe warsztaty: teatralne, taneczne oraz kulinarne. Ostatnia grupa robiła polski specjał, czyli pierogi. Około godziny 18.00, ponieważ nie wiadomo mi, aby ktokolwiek zdążył na wyznaczoną godzinę wcześniejszego zwiedzania, obeszliśmy z naszymi Niemcami Stadion przy ul. Bułgarskiej. Piątek wieczór niezaprzeczalnie oznacza różnorodne liczne imprezy. Nasza wymiana (wraz z francuską, która zawsze rozkręcała się powoli i przybywała o wiele później – choć byli to, oczywiście, fantastyczni ludzie!) zorganizowała Laurze urodziny. To jedna z dziewczyn z Hemmoor, uczestnicząca w projekcie – „przyjęcie” było niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju i wypadło co najmniej dobrze. W trzech językach odśpiewaliśmy jej sto lat oraz zjedliśmy tort przed Kupcem Poznańskim, przy ulicy Półwiejskiej!

W sobotę, 24.09.11r, Korowód Europejski przemaszerował z Placu Mickiewicza na Stary Rynek, by tam mogło odbyć się oficjalne zakończenie lll Europejskiego Spotkania Młodzieży. Od 14.00 darowano nam czas wolny. Wspólnie z moją „współlokatorka” i z dwoma jeszcze dziewczynami z Niemiec oraz trzema Polkami spędziłyśmy te chwile ambitnie i ruchliwie w Nowym ZOO oraz Galerii Malta, w której wróciła nam pełnia sił, tak mocno wcześniej nadwyrężona ,D. Późnym wieczorem zabrałam Leo na spacer, zrobiłyśmy ostatnie zakupy na drogę oraz spędziłyśmy jeszcze trochę czasu, tych kilka ostatnich godzin, na wspólnej rozmowie.

Nasi goście – przyjaciele odjechali pociągiem ~13.00, a nam pozostało pogodzić się z ich brakiem oraz faktem konieczności pójścia do szkoły następnego dnia. Poznań ma wiele do zaoferowania, toteż nikt nie mógł narzekać na brak zajęcia. Ten wrześniowy tydzień, z pogodą iście letnią, podsumowuję jako bardzo udany i żałuję, iż pobyt ich tutaj nie mógł trwać trochę dłużej.

Dorota Rybczyńska 3B